top o serwisie o nas nasza podroz kontakt newsletter strona glowna www.honeymoonstory.net www.podrozposlubna.com
Relacje Moni i przybysza
Nasz blog o podróżach
Zobacz najnowszy wpis i inne ciekawostki oraz porady o podróżowaniu

czytaj więcej



Nasza książka "Goniąc marzenia" już jest w sprzedaży :)

Przeczytaj recenzję Marka Kamińskiego
Zdjęcia moni i przybysza
Zdjecia Moni i Przybysza Etap trasy / Galeria zdjęć:



KategorieWybierz kraj:



Jesteś
niezalogowany/a
Zaloguj

Poznaj relacje użytkowników
Relacje Moni i Przybysza
Cztery miesiące w domu...
4 miesiące w domu
Już cztery miesiące jesteśmy w domu. A może raczej dopiero cztery miesiące jesteśmy w domu. I jak pyta rodzina? I co pytają znajomi?

I prawda jest taka, że chwilami już nas ciągnie gdzieś. Fajnie jest być w domu. Ale potrzeba egzotyki, przebywania w innej kulturze już zaczyna w nas rosnąć. Ciągnie nas do zapachu przyrody tropikalnej, smaku kuchni lokalnej, atmosfery zakupów na targu i posiłków w przydrożnym barze, odpoczynku w hamaku na plaży i bycia w drodze.

Nie ciągnie nas do samego podróżowania. Nie tyle chodzi o chęć zwiedzania i zobaczenia kolejnego kraju, ale przede wszystkim o przebywanie w egzotycznym miejscu i doświadczanie lokalnej atmosfery.

To chyba jest nałóg…

Tak naprawdę jednak wiemy z Monią, że chwilowo starczy tej swobody i wałęsania po pięknych zakątkach świata. Wiemy, że chcemy trochę stabilizacji. Myślimy poważnie o domu, rodzinie. Mamy już nowe marzenia i potrzeby. Inne wyzwania przed nami. Wszystko jest tak, jak sobie wymarzyliśmy. Nie oznacza to jednak, że łatwo jest wrócić. Nie jest! Ale to niewielki koszt w porównaniu do wielkiego spełnionego marzenia jakim była nasza podróż.

Ten wyjazd to była jedna z naszych najlepszych decyzji życiowych. Życzymy sobie i czytelnikom, aby wszystkie decyzje były równie udane.

Najlepsi przyjaciele podróży
Mam kilku najlepszych przyjaciół podróży. Wszyscy byli ze mną zawsze na dobre i na złe. Pierwszym, najważniejszym jest oczywiście Monia. Wiele razy pisaliśmy o tym jak nam razem dobrze i jak świetnie się wypełniamy. Drugim i trzecim są aparat fotograficzny oraz plecak. Przez rok nie rozstawaliśmy się wszyscy we czwórkę ani na krok. Chodziliśmy z Monią za rękę, plecak na plecach u jednego z nas, a aparat u drugiego.

Przez cztery miesiące od powrotu zaniedbałem dwóch moich kompanów – aparat i plecak. Teraz dali znać o sobie. Boleśnie przypomnieli mi podróż, jej atmosferę. Wczoraj wyjąłem aparat z plecaka, tak jak czyniłem to kilka, czasem kilkadziesiąt razy dziennie. Włożyłem kartę pamięci do aparatu i zrobiłem kilka zdjęć. Ogarnęła mnie niesamowita tęsknota za podróżą. Aparat i plecak nawet pachną podróżą. Kojarzą mi się z przygodami i egzotyką. W okresie wszechogarniającej codzienności w domu i jesiennej polskiej słoty wspomnienie plecaka na plecach i aparatu w ręku potęguje. Zamiast iść do pracy w poniedziałek rano chciałoby się wziąć tych przyjaciół i znowu wyruszyć na łowy, w poszukiwaniu nieznanego.

Wiemy, że już niedługo znowu zaczniemy wymyślanie i kombinowanie jak wyjechać. Pojedziemy znowu we czwórkę. A może będzie nas więcej?

W drogę amigos!

PS Skończyliśmy właśnie pisać książkę z podróży i zaczynamy szukać wydawcy. Jeśli ktoś ma jakieś sugestie to piszcie do nas.