Cztery miesiące w domu...
4 miesiące w domu
Już cztery miesiące jesteśmy w domu. A może raczej dopiero cztery miesiące jesteśmy w domu. I jak pyta rodzina? I co pytają znajomi?
I prawda jest taka, że chwilami już nas ciągnie gdzieś. Fajnie jest być w domu. Ale potrzeba egzotyki, przebywania w innej kulturze już zaczyna w nas rosnąć. Ciągnie nas do zapachu przyrody tropikalnej, smaku kuchni lokalnej, atmosfery zakupów na targu i posiłków w przydrożnym barze, odpoczynku w hamaku na plaży i bycia w drodze.
Nie ciągnie nas do samego podróżowania. Nie tyle chodzi o chęć zwiedzania i zobaczenia kolejnego kraju, ale przede wszystkim o przebywanie w egzotycznym miejscu i doświadczanie lokalnej atmosfery.
To chyba jest nałóg…
Tak naprawdę jednak wiemy z Monią, że chwilowo starczy tej swobody i wałęsania po pięknych zakątkach świata. Wiemy, że chcemy trochę stabilizacji. Myślimy poważnie o domu, rodzinie. Mamy już nowe marzenia i potrzeby. Inne wyzwania przed nami. Wszystko jest tak, jak sobie wymarzyliśmy. Nie oznacza to jednak, że łatwo jest wrócić. Nie jest! Ale to niewielki koszt w porównaniu do wielkiego spełnionego marzenia jakim była nasza podróż.
Ten wyjazd to była jedna z naszych najlepszych decyzji życiowych. Życzymy sobie i czytelnikom, aby wszystkie decyzje były równie udane.
Najlepsi przyjaciele podróży
Mam kilku najlepszych przyjaciół podróży. Wszyscy byli ze mną zawsze na dobre i na złe. Pierwszym, najważniejszym jest oczywiście Monia. Wiele razy pisaliśmy o tym jak nam razem dobrze i jak świetnie się wypełniamy. Drugim i trzecim są aparat fotograficzny oraz plecak. Przez rok nie rozstawaliśmy się wszyscy we czwórkę ani na krok. Chodziliśmy z Monią za rękę, plecak na plecach u jednego z nas, a aparat u drugiego.
Przez cztery miesiące od powrotu zaniedbałem dwóch moich kompanów – aparat i plecak. Teraz dali znać o sobie. Boleśnie przypomnieli mi podróż, jej atmosferę. Wczoraj wyjąłem aparat z plecaka, tak jak czyniłem to kilka, czasem kilkadziesiąt razy dziennie. Włożyłem kartę pamięci do aparatu i zrobiłem kilka zdjęć. Ogarnęła mnie niesamowita tęsknota za podróżą. Aparat i plecak nawet pachną podróżą. Kojarzą mi się z przygodami i egzotyką. W okresie wszechogarniającej codzienności w domu i jesiennej polskiej słoty wspomnienie plecaka na plecach i aparatu w ręku potęguje. Zamiast iść do pracy w poniedziałek rano chciałoby się wziąć tych przyjaciół i znowu wyruszyć na łowy, w poszukiwaniu nieznanego.
Wiemy, że już niedługo znowu zaczniemy wymyślanie i kombinowanie jak wyjechać. Pojedziemy znowu we czwórkę. A może będzie nas więcej?
W drogę amigos!
PS Skończyliśmy właśnie pisać książkę z podróży i zaczynamy szukać wydawcy. Jeśli ktoś ma jakieś sugestie to piszcie do nas.