top o serwisie o nas nasza podroz kontakt newsletter strona glowna www.honeymoonstory.net www.podrozposlubna.com
Relacje Moni i przybysza
Nasz blog o podróżach
Zobacz najnowszy wpis i inne ciekawostki oraz porady o podróżowaniu

czytaj więcej



Nasza książka "Goniąc marzenia" już jest w sprzedaży :)

Przeczytaj recenzję Marka Kamińskiego
Zdjęcia moni i przybysza
Zdjecia Moni i Przybysza Etap trasy / Galeria zdjęć:



KategorieWybierz kraj:



Jesteś
niezalogowany/a
Zaloguj

Poznaj relacje użytkowników
Relacje Moni i Przybysza
Kanu... Salomonczycy... spotkania
Podrozowanie... LUDZIE - Salomonczycy!

Chcialbym teraz napisac o ludziach spotkanych w pierwszym miesiacu naszej podrozy, czyli o ludziach na Wyspach Salomona. Przyznam, ze nie wiem od czego zaczac, tyle sie wydarzylo, tyle mam w glowie mysli i emocji, a wiele z nich sprzecznych ze soba.

Najpierw kanu
Najbardziej interesujace sa spotkania z "prawdziwymi" Salomonczykami, czyli tymi mieszkajacymi w mniejszych lub wiekszych wioskach, na mniejszych lub wiekszych wyspach. Zwykle najpierw widzimy kanu, na ktorych plyna do nas (nie jestem pewien czy to sie spolszcza z angielskiego canoe, inaczej czolno, ja bede pisal po prostu kanu). Najbardziej powszechne, uzywane tu praktycznie przez wszystkich sa najprostsze na swiecie kanu, ktore pewnie nie zmienily sie od setek lat. Miejscowi draza je z pnia, a potem uzywaja prostych pagajow do plywania. Z pewnoscia nie jest to narod zeglarzy. Uzywaja tych prostych kanu, tylko czasem rozwijaja zagiel, ktory jest kawalkiem szmaty. Na niedalekiej Papui zarowno kanu jak i zeglarstwo jest o wiele bardziej rozwiniete, ale o tym napisze za miesiac, jak juz tam bedziemy.

... To są fragmenty naszych oryginalnych relacji z podróży. Na ich podstawie powstała książka Goniąc marzenia, czyli podróż poślubna dookoła świata Zapraszamy do lektury! :) ...

Miejscowi czasem pagajuja wiele godzin do najblizszego targu lub po prostu do wlasnego ogrodu, czy tez pola. Nawet kilkuletnie dzieci same wypuszczaja sie daleko i swietnie manewruja tymi wywrotnymi kanu. Mezczyzni zwykle codziennie wybieraja sie na ryby ciagnac kawalek zylki z haczykiem za soba.

Skad??
Mila rozmowa z Salomonczykami stojacymi w kanu przy naszej burcie zaczyna sie zwykle od ustalenia skad jestesmy. Malo kto, a raczej nikt w Polsce, komu mowilismy, ze jedziemy na Wyspy Salomona, wiedzial gdzie to jest. Nie oczekujemy wiec od Salomonczykow, ze wiedza czym i gdzie jest Polska. W innych rejonach na swiecie kojarzyla sie z papiezem, czasem z Walesa lub chociaz z zimnem. Tutaj kompletnie z niczym. Zwykle wiec mowimy, ze jestesmy z Europy, z kraju Polska. Bardziej dociekliwym tlumaczymy, ze to pomiedzy wielka Rosja i Niemcami.

...

Gospodarstwo, wioska, mecz, szkola

Nastepnego dnia John zaprasza nas do siebie. Poznajemy jego gospodarstwo i rodzine. Tradycyjne, proste chatki z trzciny na palach. Dookola ogrod z ananasami, bananami, kasawa, taro (odmiana slodkich ziemniakow) itd. Wszedzie biegaja dzieci. Cala ta skromna zagroda bez biezacej wody i pradu zostala dopiero wybudowana. Wczesniej rodzina Johna mieszkala nad samym morzem. Ale tsunami wszystko zmiotlo z powierzchni ziemi i przeniesli sie w glab dzungli.

Zeglujemy dalej, kolejne spotkania

Plyniemy dalej i kolejne kanu podplywaja. Kolejne rozmowy, wymiana. Raz podplynelo dwoch kolesi, postalo w kanu przy burcie, popatrzylo. Nie bylo z nimi specjalnie rozmowy. W koncu wyjeli kasete magnetofonowa i poprosili, zeby im puscic. Siedzielismy wiec razem i sluchalismy salomonskiego disco-polo. Przyplyneli mokrym, przeciekajacym kanu, mieli podarte koszulki i nic wiecej. Skad pomysl z ta kaseta?... Siedzielismy i sluchalismy.

Inna ciekawa osoba, ktorej zachowanie swietnie obrazuje podejscie do zycia Salomonczykow (ale nie tylko ich) jest czlowiek, u ktorego zamowilismy piekna miske do salatek z wyjatkowego drzewa rozowego (dzis, dokladnie gdy dodaje ta relacje na strone jest 6 wrzesnia, 50-te urodziny mojej mamy). Miske zamawialismy 2 miesiace temu, wyslalismy ja paczka w prezencie dla mamy niepewni, czy w ogole dojdzie cos z Wysp Salomona. Doszlo przedwczoraj:))) Miejscowy wykonujacy ta miske mial problemy ze wzrokiem i dostal od nas okulary do czytania. Spotkalismy go pozniej w Gizo. Mial jak wiekszosc miejscowych podarta, stara koszule i klapki japonki tak schodzone, ze obiema pietami chodzil po ziemi i kamieniach. Ale pod pacha niosl swiezo kupione, nowiutkie DVD. Dodam jeszcze, ze w jego wiosce prad, jezeli w ogole jest, to kilka godzin dziennie.

Spotykalismy jeszcze wiele roznych, ciekawych osob na Salomonach. Ale reszte opowiescie, np. o lokalnych gejach/transwestytach, pozostawimy na osobiste spotkania po powrocie. Historie o bialych, szczegolnie tych pracujacych dla organizacji miedzynarodowych zasluguja na oddzielna relacje. A poznalismy ich na tyle dobrze, ze zastanawiamy sie czy w ogole bedziemy starali sie wziac udzial w jakims z takich projektow, choc myslelismy o tym wczesniej. Nie bardzo nam sie podoba jak to dziala.

Zobacz nasze zdjecia ze spotkan z Salomonczykami
kliknij tutaj

lipiec 2007