top o serwisie o nas nasza podroz kontakt newsletter strona glowna www.honeymoonstory.net www.podrozposlubna.com
Relacje Moni i przybysza
Nasz blog o podróżach
Zobacz najnowszy wpis i inne ciekawostki oraz porady o podróżowaniu

czytaj więcej



Nasza książka "Goniąc marzenia" już jest w sprzedaży :)

Przeczytaj recenzję Marka Kamińskiego
Zdjęcia moni i przybysza
Zdjecia Moni i Przybysza Etap trasy / Galeria zdjęć:



KategorieWybierz kraj:



Jesteś
niezalogowany/a
Zaloguj

Poznaj relacje użytkowników
Relacje Moni i Przybysza
Papuska wioska - najwieksze marzenia podroznicze
Marzenia podroznicze - pieprz i wanilia
Pamietam jak bylem maly i ogladalem "Pieprz i wanilie" Tonego Halika i Elzbiety Dzikowskiej. To byly dla mnie niesamowite programy, mimo 10 czy 12 lat. Pozeralem tez wtedy przygody Tomka z ksiazek Alfreda Szklarskiego. Szczegolnie pamietam odcinek, gdy Halik byl w jakiejs wiosce indianskiej i filmowal tradycyjne zwyczaje i tance.W glowie mi sie to nie miescilo i juz wtedy myslalem, ze to nie do konca jest prawdziwe, a raczej inscenizowane dla kamery i Halika. Teraz wierze, ze to byla prawda, a moje marzenia podroznicze sie realizuja. A bylo to tak...

Po kilku dniach zeglugi doplynelismy w koncu do Przyladka Nelsona na pld-wsch krancu wyspy Nowej Gwinei. To tutaj sa papuaskie fiordy i nareszcie osloniete zatoki, co oznacza spokojna wode i spokojny sen - jacht nie bedzie sie bujal jak kolyska. Wplynelismy do przepieknej zatoki Porlock oslonietej dookola stromymi gorami, a niedaleko w tle widac wulkany o wysokosci dochodzacej do dwoch tysiecy metrow. Chwile pozniej, jak to juz czesto bywalo, zaczely podplywac do nas kanu. Ludzie byli przesympatyczni i nawet nie probowali nic sprzedawac. Dostalismy za to w prezencie troche warzyw, przede wszystkim tapioki, czyli kolejna odmiana slodkich ziemniakow i banany, tym razem - krotkie i szerokie. To chyba juz siodma lub osma odmiana bananow w ciagu dwoch miesiecy - roznia sie smakiem, ksztaltem, kolorem i niektorych nie mozna jesc na surowo. Mieszkancy zatoki mowili, ze nie pamietali, kiedy ostatnio byl tu jakis jacht (ktos wspominal o francuskiej lodce w 1981 roku) i koniecznie zapraszali nas do swojej wioski na szczycie gory. Wiec my - dobrze wychowani podroznicy - oczywiscie uprzejmie przyjelismy zaproszenie i umowilismy sie na rano nastepnego dnia.

Prawdziwa wioska i prawdziwa kultura
Nastepnego dnia napompowalismy dingi i razem z naszym przewodnikami, czyli kilkoma mezczyznami i chlopcami z wioski, poplynelismy do brzegu. Do wioski Mafuia prowadzila jedna sciezka, nie ma zadnej drogi ani nic takiego. Poszlismy wiec ta sciezka przez dzungle... Okazalo sie, ze to wcale nie taki spacerek, tylko ponad godzinna wedrowka pod gore, po sliskiej, zabloconej stromizmie!... Nie obylo sie bez upadkow... A widok z gory na zatoke i okolice byl po prostu niesamowity!

Dotarlismy do wioski i to co sie tam dzialo przeroslo nasze najsmielsze oczekiwania. Kilkadziesiat osob ubranych bylo w tradycyjne stroje, od nastoletnich dziewczynek po dziadkow, ktorzy pamietaja wojne, ale nie wiedzieli, ile dokladnie maja lat. Na glowach mieli przepiekne pioropusze z wielokolorowymi piorami ze slynnych rajskich ptakow; na szyjach korale i kwiaty; stroje przystrojone byly futrem z kuskusa (taki wiekszy szczur, ktory obok drzewnych kangurow i dzikich swin, jest glownym zrodlem miesa tutaj). A dziewczyny byly toples... Grali na gitarach i bebnach oraz spiewali powitalne piosenki. Wszyscy krzyczeli "Ora! Ora!", czyli witamy. Zalozyli nam na szyje wience z kwiatow, a nastepnie tanczac, poprowadzili nas przez wioske.

... To są fragmenty naszych oryginalnych relacji z podróży. Na ich podstawie powstała książka Goniąc marzenia, czyli podróż poślubna dookoła świata Zapraszamy do lektury! :) ...

Bill 5 lat plywa po Pacyfiku, Dan zjechal pol swiata, my z Monia tez troche juz widzielismy, ale ten dzien byl dla nas wszystkich jednym z najwiekszych przezyc. To super wydarzenie - wienczace 2 miesiace zeglowania po Wyspach Salomona i Papui Nowej Gwinei (i nie popsuje go fakt, ze w polowie dnia padla mi nowa karta pamieci, dopiero co wlozona do aparatu:( ).

Tradycja, zachowania i kanibalizm Papuasow
Zglebianie sie w opisy kultury i zachowan Papuasow, szczegolnie tych z gorskich Highlandow Nowej Gwinei, jest niesamowite. Zamieszkuja gleboka dzungle i ponoc wiele klanow jeszcze w latach 80-tych zylo bez stalego kontaktu z tzw. cywilizowanym swiatem. Papua jest ogromna i kultury poszczegolnych klanow bardzo sie roznia. Najbardziej mrozace krew w zylach sa historie zwiazane z kanibalizmem... Brr.......

Jeden z naukowcow (Tim Flannery), ktory wielokrotnie mieszkal z roznymi klanami opisuje jak jeszcze w latach 50-60-tych poszczegolne klany najezdzaly na siebie (choc walki klanow zdarzaja sie jeszcze teraz i wczorajsze gazety o tym pisaly). Czasem taki najazd planowali kilka miesiecy wczesniej. Napadali na wioske, zabijali wszystkich poza kilkoma dziecmi. Nastepnie przygotowywali ciala zabitych do transportu, czyli obcinali glowe i konczyny. Zarzucali sobie cialo na plecy, obciete rece i nogi na ramiona, a glowe w torbie zawieszali na ramieniu. Niejednokrotnie male dziecko w drugiej torbie wisialo na drugim ramieniu, tuz obok ciala swoich rodzicow.

Nie bylo to jednak czyste barbarzynstwo. Byla w tym jasna logika i sens. Umieralnosc dzieci byla bliska 100%. Porwane w ten sposob zywe dzieci byly adoptowane i wychowane w kochajacej rodzinie jak wlasne. Natomiast ciala ludzkie byly dla nich czesto jedynym pozywnym jedzeniem zrodlem protein. I moglo byc tak, ze macocha adoptowanego dziecka, jadla jego rodzicow i dzieki temu mogla karmic piersia to dziecko. Pewnie nikt do konca nie wie ile jest prawdy w tych opisach. Ale z pewnoscia spora czesc.

Sierpien 2007


Z Salomonow do Papui
Przekraczanie granicy, ryby, nocny alarm kotwiczny, lokalna szkola, infekcje, WOLNOSC - czytaj o naszych przygodach podczas zeglowania z Salomonow do Papui Nowej Gwinei
kliknij tutaj



Zdjecia z wioski opisanej w tej relacji
kliknij tutaj